sobota, 25 sierpnia 2012

DoA Fanfick - Rozdział II

Tym razem druga część opowiadania o DoA, zapraszam do lektury.

Rozdział II – W wiosce

Hayabusa biegł przez las trzymając w pas nieprzytomnego więźnia. Z młodzieńca ściekała krew, był mocno poturbowany i obity.
- Nieźle cię dziewczyny obiły… masz szczęście że wyszedłeś z tego żywy… albo powinienem raczej powiedzieć szczęście w nieszczęściu, bo teraz wyśpiewasz nam dokładnie co wiesz.
Młody nic nie odpowiedział. Ciągle był nieprzytomny, zresztą trudno byłoby mu się dziwić po takim łomocie zaserwowanym przez dwie kunoichi. Reszta podróży przebiegła w głuchej ciszy, przerywanej tylko odgłosami fauny i flory leśnej puszczy. Po dłuższej chwili, na horyzoncie pojawiły się kontury wioski. Była to niewielka osada położona w środku lasu, jednakże była ona w zupełności samowystarczalna. Na wschodzie wioski znajdowały pola ryżu, nieopodal których płynęła rzeka, która zaopatrywała mieszkańców w wodę pitną. Zachodnią część zajmowało duże Dojo z jeszcze większym placem ćwiczeń wokół. Jako, że głównym zadaniem starszych wioski było szkolenie wojowników gotowych do walki w każdych warunkach, pole treningowe było wyjątkowo okazałe. Było tam mnóstwo manekinów i worków treningowych do ćwiczenia Taijutsu, nieopodal oddzielone siatką było pole pełne tarcz, do ćwiczenia strzelania z łuku i rzutów Shurikenami, tudzież Kunaiami. Zaś za Dojo znajdowało się pole do ćwiczenia bezszelestnego przemieszczania się. Znajdowała się tam między innymi siatka z mały dzwoneczkami zamieszczona około pół metra nad ziemią, pod którą to adepci mieli przejść niezauważeni. Te oraz masa innych aren treningowych znajdowała się w bogatej części zachodniej wioski. Warto wspomnieć, że do wioski można było dotrzeć tylko przez małą ścieżkę umiejscowioną na południu, bowiem wioska otoczona jest przez las tak gęsty, że pnie drzew rosną równolegle do siebie praktycznie bez odstępów sprawiając wrażenie naturalnej palisady. Drzewa te zostały zasiane dekady temu przez założycieli wioski w celu odizolowania jej od wścibskich oczu. Więc ta mała południowa ścieżka była jedyną realną opcją dotarcia do wioski.
Hayabusa wszedł do wioski. Zaraz po zejściu ze ścieżki, w południowej części wioski, znajdowały się domy poszczególnych mieszkańców położonych wzdłuż drogi przecinającej wioskę w pół i prowadzącej do zamku znajdującego się w północnej części wioski, notabene celu Hayabusy. Ninja przeszedł kilka kroków gdy nagle zatrzymał go znajomy głos…
- Hayabusa. Kogo tam niesiesz?
Ninja odwrócił się. Zauważył za sobą Janna Lee, lokalnego mistrza w Jeet Kune Do. Jego groźna twarz spojrzała na Hayabuse.
- Więźnia. On, wraz z oddziałem zaatakował Kasumi i Ayane, efekt widać.
Tu Hayabusa podwinął czuprynę młodego i pokazał Jannowi zmasakrowaną twarz młodzieńca.
- Tak masakrować potrafią tylko te dziewczyny. Cóż, zabierz go do Hayate, zobaczymy co ma do powiedzenia.
- Taki miałem zamiar. Wpadniesz na przesłuchanie?
Tu Lee się zmieszał i wybełkotał tylko:
- Ja…y… jestem umówiony z Leifang…
Hayabusa zmarszczył brwi.
- No skoro tak. Miłej zabawy.
I odszedł nie gnębiąc już swego towarzysza. Mijając po drodze kilka budynków, wszedł do zamku mijając dziedziniec. Zaraz po wejściu znajdowała się główna hala zamku, od której do poszczególnych sal zamkowych prowadziły różne drzwi. Hayabusa zauważył starszego wioski, Hayate stojącego przy wejściu do sali tronowej.
- Hayate-dono.
Hayate, starszy brat Kasumi odwrócił się do Hayabusy. Byli niemal tego samego wzrostu, podobnie umięśnieni, lecz jedyną rzeczą, którą się różnili, byłą twarz. Hayate miał twarz na pozór niewinną i krótkie, rdzawo-brązowe włosy.
- Tak, Hayabusa?
- Przyniosłem więźnia, zaprowadzić go do celi?
- Oczywiście… ale najpierw powiedz mi, kto to jest?
- Tak jest. Ten koleś był z grupą ninja która zaatakowała Kasumi i Ayane na ich drodze do gorących źródeł. Zanim doszedłem, dziewczyny wybiły ich wszystkich, poza jednym, który zwiał do swojej wioski. Tchórz.
- No to teraz musimy tylko wydobyć wszystko co o nich wiemy, z tego tu kolesia… wrzuć go do Celi Prawdy. Zobaczymy, co z niego wydobędziemy. I jeśli spotkasz dziewczyny przede mną, przekaż im moje gratulacje.
- Cela Prawdy… czy to aby konieczne?
Cela Prawdy była najstraszniejszym miejscem w całej wiosce. Znajdowała się w podziemiach zamku, na najniższym możliwym poziomie, gdzie światło słoneczne nie dochodziło, oddychało się ciężko i wszystko śmierdziało zgnilizną i trupami. Legenda głosi, że tysiąc lat temu w miejscu dzisiejszej Celi Prawdy zostały zakopane szczątki poległych w bitwie nieopodal. Wśród nich miał się znajdować generał Yamamoto, podobno opętany przez demona, który dawał mu nadludzkie moce i poprowadził go do ponad 500 zwycięskich bitew. Ile w tym prawdy nie wiadomo…
- Tak, to konieczne, Hayabusa. Musimy wiedzieć wszystko o naszych wrogach nieważne jakimi metodami to zdobędziemy.
- Ale on ledwo zipie. Nie przeżyje w Celi Prawdy.
- Oh, po prostu go tam wrzuć, potem wyśle kogoś do nadzorowania tego powaleńca. Kto mądry rzucałby się na Kasumi…
- Jak każesz.
Hayabusa skłonił się i odszedł w kierunku drzwi prowadzących do lochu. W połowie drogi zatrzymał go jednak Hayate.
- Swoją drogą… co robiłeś, że wpadłeś na dziewczyny idące do gorących źródeł?
Hayabusa zaczerwienił się, na jego szczęście jego twarz zasłaniała maska shinobi.
- Jaaa… yyy… Byłem tam przypadkiem, patrolowałem teren…
- Ah. Rozumiem. Idź już.
Hayabusa przeszedł przez drzwi do korytarza prowadzącego do lochów. Schodząc po kolejnych schodach czuł, jak powietrze staje się gęściejsze i ciężej się oddycha. Kiedy zeszli na najniższy poziom i udali się do Celi Prawdy, ciało Hayabusy przeszył dreszcz. Nienawidził tego miejsca, emanowało wręcz złą aurą. Ledwo tlące się świece w korytarzu tylko pogłębiały nastrój grozy. Hayabusa otworzył cele i wrzuciła tam młodzieńca, który się ocknął od uderzenia o podłogę.
- Gdzie.. gdzie ja jestem?
Wymamrotał próbując usiąść.
- W Celi Prawdy. Miłego pobytu.
Zamknął za nim duże metalowe drzwi.
- Heeej! Wypuść mnie, tu… tu coś jest!
- Oczywiście. Szczury i inne miłe stworzonka chcące wyżreć ci mózg. Nie mów mi, że boisz się niewinnych myszek?
- Wypuść mnie skurwielu!
- Dzieciaku, nie tym tonem. Pobyt tutaj upiłuje ci trochę ten smarkaty ton. A teraz wybacz, mam lepsze rzeczy do roboty.
Hayate odszedł i wyszedł z zamku. Wziął głęboki haust świeżego powietrza, odetchnął z ulgą i udał się w swoją stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz