sobota, 21 kwietnia 2012

DoA Fanfick - Rozdział I

Witam po przerwie, spowodowanej nauką do matury i próbą przeżycia w środowisku polskiej szkoły średniej :) mam dla was kolejne małe opowiadanie, właściwie pierwszy rozdział z rozpoczętej serii opowiadań o roboczym tytule „zbiór opowiadań typu fanfiction z gry Dead or Alive”. Zapraszam do lektury rozdziału zatytułowanego „Nieudana Zasadzka”. Mogę zdradzić, że plany co do tej serii są wielkie, lecz co z tego wyjdzie – czas pokaże. Miłego czytania :)

Rozdział I - Nieudana Zasadzka

- Kasuumi! Zaczekaj!
Rudowłosa dziewczyna westchnęła, po czym zatrzymała się i obróciła z wyrazem poirytowania wymalowanym na twarzy.
- Taaak? Teraz to zaczekaj? A kto przez pół godziny się nie chciał zwlec z łóżka? Kto kolejne pół godziny spędził gderając jak to mu się nic nie chcę, ledwie ubierając się? Kto następne pół godziny spędził w łazience? Przypominam ci, że cała ta żałosna wyprawa to twój pomysł, więc zachowaj resztki godności i siedź cicho, idiotko! – wybuchnęła niespodziewanie ruda.
- Oj no, co w tym złego, że chciałam nieco dłużej pospać, co…?
- No chyba sobie jaja robisz… co w tym… - Kasumi powoli zaczynała tracić cierpliwość
- Poza tym – przerwała koleżance Ayane – zapomniałaś swojego kochanego Kunaia. Proszę.
Kasumi w momencie spotulniała.
- Yyy.. dzięki. – powiedziała cicho, po czym wzięła od dziewczyny ostrze. Był to jednocześnie prezent od jej brata, Hayate, który dostała na 9 urodziny. Od tamtej pory nigdy się z nim nie rozstawała.
- Ha ha ha. Widzisz? Pośpiech jest złym doradcą. Czasem lepiej robić rzeczy powoli a dokładnie. Mam nadzieję, że już więcej rzeczy nie zapomniałaś, bo już się chyba po nie nie zdążymy wrócić.
- Widzę, no widzę… byłam pewna że go wzięłam, no…
- A dziadek zawsze mawiał: W życiu pewnym można być tylko śmierci. Lekko ironiczne, jeśli zauważymy, że kopnął w kalendarz 2 miesiące temu..
- Przestaniesz się wymądrzać…? Już dobrze, ok wygrałaś, poddaje się, więc przestań mnie dręczyć..
- Hy Hy Hy.. – Ayane była wyraźnie uradowana
- Poza tym nie mów tak o dziadku, bardzo mi go szkoda. To był bardzo mądry i mimo wszystko zabawny człowiek.
- Zabawny? – Zdziwiła się dziewczyna – Raczej nieźle zboczony. Zawsze robił sobie żarty z moich piersi, spuścić go z oka i już jego łapy wędrowały tam gdzie nie powinny. Nienawidziłam tego… brr…
W tym momencie Kasumi zachichotała cicho
- Kto by pomyślał, że akurat ty będziesz tak wrażliwa..
- Ja jestem wrażliwa!
- Jak cholera – tu Kasumi wybuchnęła śmiechem.
- Przestań! – odparła Ayane a na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
- Ojej, noo, tylko mi się tu nie fochaj mój cukiereczku. – Ironizowała dalej Kasumi.
- Zamknij się! – obrażona dziewczyna przyspieszyła kroku i wyprzedziła nieco rudowłosą. Ta natomiast dogoniła ją i objęła od tyłu.
- Prze-pra-szam – szepnęła jej do ucha, Ayane natomiast zamarła – wiem że jesteś wrażliwa, nie mogłam się po prostu powstrzymać. Wybaczysz mi ? – mówiąc to delikatnie przygryzła ucho koleżanki. Ta natomiast będąc w lekkim szoku nie zareagowała od razu. Kasumi wykorzystując sytuację pocałowała dziewczynę w szyję. Tym razem Ayane odskoczyła jak oparzona od rudej.
- P-p-przestań! – wybąkała, wyraźnie zakłopotana – dobrze, dobrze wybaczam ci, ale nie rób takich rzeczy w tym miejscu!
Kasumi zachichotała, patrząc jednocześnie wzrokiem pełnym pożądania na dziewczynę.
- A co jest złego w tym miejscu, hmm? Zobacz, pusty las, pusta ścieżka, żadnej żywej duszy… a nawet gdyby ktoś tu był to raczej z miłą chęcią by sobie pooglądał…
- Zwariowałaś, tak? Chociaż w sumie.. tylko ty jesteś tak pokręcona, żeby mówić o tym na serio. Idziemy, zboczeńcu jeden.
- Mhm, jak sobie pani życzy… nudziarz z ciebie straszny…
Tak od słowa do słowa dziewczyny doszły do znajomej im polany. Przecinała ona dwie części lasu na pół, przy okazji lekko opadając na południe. Tym razem, temu miejscu towarzyszyła dziwnie nieprzyjemna atmosfera.
- Nudziarz ze mnie, tak? To teraz się szykuj, coś nadchodzi, narzekać na nudę nie będziemy – powiedziała Ayane wyciągając dwa Kunaie.
- Wiem przecież… - odparła Kasumi szykując swoje Wakizashi.
Dziewczyny szły w pozycji bojowej wgłąb polany starając się zachować bezpieczną odległość między sobą, ubezpieczając siebie nawzajem.
- Nadchodzi! – krzyknęła nagle Kasumi. Młody chłopak z bujną czupryną używając techniki szybkiego przemieszczania się pojawił się miedzy dwiema dziewczynami. O ile wydawać by się mogło, że taktyka zaskoczenia jest niebywale skuteczna, tak obie były doskonale na nią przygotowane i krótko mówiąc zawiodła. Dziewczyny momentalnie zmusiły młodego do wyciągnięcia Kunaiów, którymi to zablokował on ich atak, przechodząc do sytuacji patowej.
- Co teraz zrobicie, wy podstępne wannabe kunoichi, hmm? – chłopak poczuł się przez moment zbyt pewnie.
- Nie wiem, może to? – odparła Ayane, po czym zrobiła zamach i przecięła głęboko brzuch młodego kunaiem który trzymała w drugiej ręce. Kasumi wykorzystała moment i solidnym kopniakiem z półobrotu posłała chłopca dziesięć metrów dalej. Nie czekając na zaproszenie podbiegła do młodego i od razu usiadła mu na klatce piersiowej jednocześnie blokując ręce, tak, by nie mógł już za wiele zdziałać.
- Kasumi… On się zaraz wykrwawi, to nie jest potrzebne… - Powiedziała Ayane podbiegając do pary.
- Może i nie. Ale lepiej niech się tłumaczy czemu nas zaatakował, inaczej każe mu zjeść jego własne flaki! – młodziak spojrzał przerażonym wzrokiem na Kasumi, w tle natomiast słychać było stłumiony chichot Ayane.
- Co ci? – Spytała Kasumi
- Nic, nic… po prostu ironicznie te groźby zabrzmiały, zważywszy że zablokowałaś go w taki sposób, jakbyś chciała go zaraz zgwałcić. – Tym razem Kasumi się nieco zaczerwieniła, jednakże nie zdążyła odpowiedzieć, bowiem delikwent zaczął się krztusić własną krwią i przy okazji opluł nią Kasumi. Ta z kolei nie była zbyt dłużna i zasadziła solidnego liścia na twarz młodziaka. W tym momencie Ayane wybuchnęła śmiechem.
- Kasumi, on umiera a ty go bijesz, za coś nad czym nie panuje… złaź z niego, uleczę go i spróbujemy wydobyć nieco informacji. Idź lepiej patrolować teren, może więcej tego typu ścierwa się tu czai.
- Nie mam zamiaru – odpowiedziała wstając od półżywego chłopca – zostaje tu i czekam aż tylko będę go mogła przesłuchać.
- Ej, coś ty się tak na niego napaliła, co? Spokojnie, żyć będzie… - Ayane przyklęknęła przy chłopaku i zaczęła go opatrywać
- Hmpf. Czy to dziwne że chce wiedzieć kto i dlaczego nas śmiał zaatakować w biały dzień na tej polanie? – odparła, wycierając twarz w chusteczkę. – Długo będziesz go opatrywać?
- Nie wiem, założenie opatrunku to chwila, trudniej obliczyć za ile dojdzie do siebie.. – powiedziała Ayane zakładając bandaże na brzuch chłopca.
- Po co to robisz..? – powiedział – i tak nic wam nie powiem. Prędzej zginę, więc możecie sobie oszczędzić czasu i od razu mnie zabić..
- Bla bla bla bla bla. – Odparła zniecierpliwiona Ayane, zaciągając mocniej bandaże. Chłopak aż pisnął. – To naturalne że umrzesz. Nie puścimy cię żywego. Od ciebie tylko zależy czy zdechniesz szybko i bezboleśnie czy po minimum pół roku ciągłych tortur… hm, najtwardszy z was trzymał się półtora roku. A na koniec i tak wszystko wyśpiewał, bowiem psychika ludzka, nie ważne jak twarda w końcu padnie. Więc jak to będzie z tobą? Będziesz współpracować?– spytała potulnie, wiążąc chłopcu kończyny i opierając go o drzewo.
- W życiu. Pierdol się. – to powiedziawszy opluł dziewczynę. Ayane nie pozostała dłużna i kopnęła młodego z całej siły w przyrodzenie. Chłopak wrzasnął przeraźliwie i upadł dusząc się własną krwią. Ayane kopnęła chłopca jeszcze raz, tym razem w twarz. Młodziak został odrzucony do tyłu na kilka metrów z całą pokrwawioną twarzą , torsem i kroczem. Sprawczyni tej masakry natomiast stała w miejscu dysząc ciężko.
- Oczywiście, jak zwykle musiałaś się wtrącić. Przesłuchiwanie to nie jest twoja specjalność, prędzej go zabijesz niż dowiesz się czegokolwiek. Zostaw to o wiele bardziej doświadczonym od siebie – zaczęła pouczać koleżankę Kasumi
- Oh, cokolwiek. – odparła Ayane – więc co teraz? Zanosimy go do wioski czy kontynuujemy naszą wyprawę, zostawiając go tu?
- Nie wiem. Może… – tu głos Kasumi zamarł, a ona sama momentalnie wyciągnęła swoje Wakizashi. – Może najpierw przywitamy naszych gości?
- Z miłą chęcią – Ayane wyciągnęła kilka Shurikenów i rzuciła w górę w kierunku pobliskich drzew. Czterech Shinobi spadło z nich z ostrzami wbitymi idealnie między oczy.
- Wyłazić śmiecie! – Krzyknęła Ayane. – Wiemy gdzie jesteście, więc jeśli chcecie przeżyć łaskawie się pokażcie. Bo jak nie… - Tu Ayane podeszła do wycieńczonego młodziaka, którego zmasakrowała wcześniej, podniosła go i przyłożyła mu Kunaia do gardła – ten gnojek zginie!
Shinobi nie mieli wyjścia. Sześciu z nich opadło z drzew prosto na polanę, po czym podeszli powolnym krokiem do dziewczyn. W tym momencie Kasumi wyciągnęła dwa Shurikeny i rzuciła w kierunku drzew z których opuścili się Shinobi. Spadło z nich kolejnych dwóch martwych Ninja. Na nieodkrytych części twarzy pozostałych przy życiu sześciu Shinobich zaczął malować się niepokój, widać było jak duże krople potu zaczęły się na nich pojawiać, następnie zaczynając powoli spływać w dół. Uświadomili sobie że ich ostateczny plan zawiódł i że znaleźli się w sytuacji bez wyjścia.
- Pf. Tacy spryciarze z was, hm? – zaczęła przemowę Kasumi – Zostało was tylko sześciu, plus jeden który uciekł zawiadomić waszego mistrza. Nie będziemy go gonić, nie martwcie się… A teraz muszę wam zadać jedno arcyważne pytanie…
Nie zdążyła dokończyć. Jeden z najbardziej zdesperowanych Shinobi popisał się szybkością i rzucił w nią Shurikenem. Kasumi momentalnie wyciągnęła z pochwy swoje wakizashi i jeszcze szybszym ruchem przecięła gwiazdkę na pół, obróciła się na pięcie o trzysta sześćdziesiąt stopni i rzuciła w sprawce swoim Shurikenem, który z iście chirurgiczną precyzją wbił mu się idealnie między oczy. To wszystko działo się tak szybko, że jego kompani w momencie kiedy zaczęli mieć nadzieje że ich kamrat załatwił jedną z dziewczyn, on sam niespodziewanie padł martwy.
- A więc, jak już mówiłam – odparła spokojna Kasumi, prostując się i chowając miecz do pochwy – mam do was jedno pytanie. Będziecie współpracować czy mamy was wszystkich wyrżnąć w pień, hm?
- A jak myślisz ruda suko? Wybiłaś nam… - nie skończył. Głowa drugiego w kolejności najodważniejszego z Shinobi została ścięta i poleciała kilka metrów od miejsca w którym został jego tors. Krew wytrysnęła z jego szyi niczym fontanna, opryskując pozostałą przy życiu czwórkę i sprawczynię tego bałaganu, która stała metr przed korpusem w pozycji bojowej z wyciągniętym zakrwawionym Wakizashi, dysząc ciężko. Fontanna krwi dosięgła jej i poplamiła już i tak rdzawe włosy dziewczyny metaliczną czerwoną pożogą, krew ściekała jej również po twarzy, widać było jak po ślicznej, niewinnej wręcz twarzy ścieka czerwona maź. Ona sama zaś stała z wyrazem wściekłości wypisanym na twarzy patrząc się wzrokiem dzikiej lisicy polującej na swoje ofiary.. Zdezorientowani Shinobi tylko patrzyli jak rozsierdzona Kasumi mierzy ich wzrokiem dysząc ciężko.
- Oho. Patrz teraz gnojku i zobacz co jest w stanie zrobić kobieta, w której skumulował się okres i wkurwienie.. – powiedziała Ayane. Młody natomiast był zbyt przerażony tym co widział by wydusić z siebie choć słowo. Korzystając z chwili ciszy, Kasumi zaczęła dukać…
- Nikt… nigdy… przenigdy… nie będzie… nazywać… mnie… SUKĄ!!! – wrzasnęła Kasumi, po czym chwiejący się korpus opadł na ziemię. Nie czekając na zaproszenie, ruda w przypływie wściekłości rzuciła się na pozostałą czwórkę. Zanim ktokolwiek z nich zdążył choćby przygotować gardę, Kasumi dwoma sprawnymi ruchami swoim ostrzem odcięła rękę i głowę kolejnemu z nich. Pozostała trójka odzyskała trzeźwość po tym jak ich kompan padł martwy i rzucili w sprawczynię swoimi Shurikenami. Kasumi instynktownie odbiła wszystkie gwiazdki swym Wakizashi po czym wyjęła i rzuciła swymi w sprawców. Dwóch z nich padło trupem z Shurikenami między oczami, ostał się tylko jeden, który z trudem ominął nadciągająca gwiazdkę, która jeszcze zdążyła mu przeciąć policzek. Jednakże, wiedział on już, że dalsza walka nie ma sensu…
- Ok, ok! Poddaje się! – krzyknął ostatni Ninja z przerażeniem, cofając się kilka kroków – Nie zabijaj mnie! Zrobię wszystko co zechcesz!
Kasumi wybuchnęła przerażającym śmiechem. Shinobi zamarł ze strachu.
- „Poddaje się”? „Zrobię co zechcesz”? – ironizowała Kasumi z uśmiechem szaleńca wymalowanym na twarzy – czyśty kurwa postradał zmysły? Napadacie na nas w biały dzień, próbujecie trzech różnych zasadzek by odebrać nam życie, nasyłacie tego gówniarza by załatwił nas swoją najlepszą techniką i ty masz kurwa czelność błagać o życie? Czy ciebie kurwa do reszty popierdoliło?
- Proszę! Miej lit… - nie skończył. Jego odcięta głowa poszybowała wprost pod nogi chłopca trzymanego przez Ayane. Oczy Shinobiego spojrzały głęboko w oczy młodziaka. Chłopak przerażony tym widokiem zemdlał w jej ramionach. Ayane puściła go na ziemię i spojrzała nań z pogardą.
- Pf. Widać że brakuje im ludzi, że rzucają takich świeżaków na front. Szkoda mi go, miał przed sobą przyszłość. Zabijemy go tutaj? – Zaczęła nawijać Ayane, widząc jak Kasumi chowa miecz do pochwy i bez słowa przybliża się niej.
- Ani mi się ważcie go zabijać!
Dziewczyny zamarły. Były pewne że to wszyscy Shinobi, którzy im sprawili kłopot, kiedy to postać ubrana w czarne szaty Shinobi niespodziewanie pojawiła się niedaleko nich..
- Hayabusa… Ale nas przestraszyłeś. Co ty tu robisz? – powiedziała Ayane z wyraźną ulgą, dostrzegając znajome rysy twarzy
- Dostałem rozkaz patrolowania terenu i w razie zauważenia kogokolwiek podejrzanego przyprowadzić go na przesłuchanie… widzę, że niezły burdel tu narobiłyście. Która to, tym razem?
- Ona. Nazwali ją… no nie ważne jak i jej nerwy puściły. – Powiedziała Ayane wskazując na Kasumi. Ta ciągle była nieco przygaszona – nie złość się cukiereczku. – zwróciła się do Rudej –Ci skurwiele dostali już za swoje. Więc co, idziemy do gorących źródeł?
- Eh… noo, idziemy…
W tym momencie Ayane podeszła do Kasumi i ją przytuliła.
- Spokojnie. Już wszystko dobrze. Chodź, idziemy. Tych frajerów już nie ma, zabiłaś ich prawda? Więc się już nie martw… - Ayane złapała za ręke Kasumi i poprowadziła ją wzdłuż ścieżki.
- No to ja zabieram tego delikwenta na małe przesłuchanie. Bawcie się dobrze dziewczyny. Do zobaczenia w wiosce – Powiedział Hayabusa, po czym wziął omdlałego młodziaka w pas, i pobiegł w kierunku wioski. Dziewczyny odeszły w głąb lasu z przeciwnej strony…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz