niedziela, 11 grudnia 2011

Paranoje, część I

Tym razem opowiadanie. Nie jest najwyższych lotów, niektóre fragmenty są badziewne i żałosne, ale w tym gatunku po prostu muszę się rozpisać, i stwierdziłem, że jak na razie postawię ilość nad jakość. Enjoy. Przy okazji pozdrawiam wszystkich, którzy motywowali mnie do skończenia tego opowiadania, nie dając mi spokoju i notorycznie gnębiąc mnie na gg. Dzięki wielkie, bez was tego tekstu by nie było ;)

Nieznane miasto, nieznana data. Mglisty poranek. W otchłani widać młodego chłopaka kroczącego przez mgłę w kierunku szkoły. Szedł on równym krokiem pogrążony w swoich myślach. Nie wyróżniał się niczym szczególnym: typowa fryzura, wzrost, ubiór... Ot, typowy uczeń…

Jo, Takeshi.
Rozległo się za plecami ucznia po kilku minutach marszu. Zatrzymał się on i obrócił. Zobaczył on niezbyt wysokiego chłopaka, z krótkimi czarnymi włosami, ubrany w szkolny mundurek. Wyglądał jakby tyle co zwlekł się z łóżka.
- Hej, Nakamura – odpowiedział – też zaspałeś na historie? – zagadał Takeshi.
- A, no bywa – podrapał się po głowie Nakamura – poza tym dzisiaj miał być ten głupi test, nie? A ja nic nie umiem, wolałem wczoraj grać do 3 w nocy w Gran Turismo z bratem, skubaniec dobry jest...
- Hah, znam to uczucie, te nowe gry są strasznie wciągające... o, idzie Kumiko. Kumiko~!
Wołał on na średniego wzrostu dziewczynę z kasztanowymi włosami i posiadającą wręcz idealną figurę. Odwróciła się i odpowiedziała:
- O, Takeshi, Nakamura... siemka. Znowu zaspaliście...?
- My..eee...no więc, tego... w każdym razie, co ty, wzorowa uczennica, przewodnicząca klasy i pupilek nauczycieli robi godzinę po rozpoczęciu zajęć? – próbował się odgryźć Takeshi.
- Powiedzmy, że... nie nauczyłam się na historię... ale to nie moja wina~! Moja młodsza siostra, Yumi , namówiła mnie na całonocną sesję anime... teraz smarkula sobie smacznie śpi, bo ma wolne od szkoły, a ja muszę myśleć jaką sobie wymówkę znaleźć...
I tak od słowa do słowa prowadząc beztroską konwersację doszli do szatni, przebrali buty zmienne i ruszyli w stronę klasy. Takeshi został nieco z tyłu, sprawdzając zawartość swojej torby... serce biło mu jak oszalałe, ale doskonale wiedział, że nie zapomniał tego, po co wybrał się z rana. Dokładnie wyczuł w swojej torbie Glocka 17 z zamontowanym tłumikiem po którego to udał się do pasera o świcie. Znalezienie dostępu nie było łatwe, ale w końcu od czego jest Internet...
- Tak jeeessst, dzisiaj jest dzień, w którym zemszczę się na was, pierdolone skurwysyny. Nie macie pojęcia ile przez was przeszedłem, będę rozkoszował się waszymi jękami i błaganiem o życie przez wiele godzin...- pomyślał, po czym z samozadowolenia wyrwała go Kumiko
- Ej! Takeshi, znowu zostajesz w tyle! Czemu grzebiesz w torbie, zapomniałeś czegoś?
- Nie, niczego, wszystko w porządku – powiedział szybko, po czym zamknął w pośpiechu torbę i ruszył do przodu.
- Aha.. w każdym razie niewyraźnie wyglądasz i równie nieporadnie się zachowujesz, co jest?
- To ze zmęczenia, nic wielkiego, jest ok. – uciął.
- Skoro tak twierdzisz, było nie chodzić spać tak późno…
- Nie kurwa, nic nie jest okej. – Takeshi znowu utonął w swoich myślach – „Zostańmy przyjaciółmi” wiesz jak to boli kurwa mać? Oczywiście, może bym to przełknął, gdybyś na następny dzień nie poleciała do tego jebaki, Chiby. To bolało, suko...
Weszli do klasy. Takeshi usiadł w swojej ławce na końcu sali, tuż za rudowłosą pięknością, Kasumi. Posiadała wręcz idealną figurę, była niska oraz miała przepiękną buźkę... Nie było faceta w klasie, którego serca nie stopiłaby jej słodka twarzyczka, połączona z przepięknym i szczerym uśmiechem... Oprócz Takeshiego.
-Hej Take-chan~! – powiedziała jak zwykle słodko i przyjaźnie Kasumi.
-Jo. – odpowiedział bez emocji, ciągle zaplątany we własnych myślach.
-Hm... czyżbym wyczuwała brak entuzjazmu z twojej strony...? Coś się stało? – Kasumi była wyraźnie zmartwiona i przejęta.
-Nic, po prostu jestem zmęczony – Takeshi starał się zachować spokój, chociaż najchętniej wyciągnąłby pistolet i rozpoczął rozlew krwi już teraz – odwróć się, bo nauczyciel się przyczepi.
-Tak, tak – zawiedziona i zrezygnowana odwróciła się i położyła na ławce.
Po chwili wszedł nauczyciel – Kazuki. Był on nauczycielem po 30stce, wrednym i skurwiałym jegomościem, który kierował się w życiu wyłącznie zasadami. Korzystając z chwili zamieszania, Takeshi szybko i zwinnie włożył pistolet do kabury, którą trzymał pod koszulą. Pasowała idealnie, nic nie było widać z zewnątrz. Rozejrzał się nerwowo po klasie, ale na szczęście nikt nie widział, jak zmieniał miejsce położenia broni.
- Wszystko poszło lepiej niż się spodziewałem... pozostaje tylko pytanie... w jaki sposób rozpocząć piekło? Hmm... – zanim zdążył zebrać myśli przerwał mu nauczyciel:
- Ta trójka, która opuściła dzisiaj pierwszą lekcje, do mnie!
Takeshi, Nakamura i Kumiko spojrzeli po sobie zdziwieni i nerwowo, powolnym krokiem, podeszli do nauczyciela.
- Czyżby okazja znalazła się sama? – pomyślał Takeshi
- Dlaczego się spóźniliście?! – ryknął na nich nauczyciel – mało wam jeszcze? Myślicie że będziemy takie zachowanie tolerować, tu, w tej elitarnej szkole?!... – kontynuował swój wywód belfer.
- Jakby to wszystko miało jakiekolwiek znaczenie, i tak zginiesz dzisiaj, śmieciu. W imię swoich „ideałów”... – odgrażał się w duchu Takeshi.
- ...hm? Takeshi, ty mnie w ogóle słuchasz?! – ryknął na chłopca profesor. – masz dla siebie jakieś usprawiedliwienie?!
- Po prostu zaspałem... zdarza się. – odpowiedział beznamiętnie, jednocześnie zastanawiając się, czy półpłaszczowe pociski, które wziął, nie są bynajmniej za słabe.
- „Zdarza się”? Młody człowieku, w tym miesiącu to już twój czwarty raz! Jeżeli nie stać cię na budzik, to powiedz, z chęcią się złożymy z klasą... – ciągnął nauczyciel, a ze strony klasy słychać było stłumione śmiechy. Takeshi był już na skraju wytrzymałości, sam nie wiedział, czemu nie wyciągnął w tej chwili pistoletu...
- Tak jest, proszę pana, postaram się żeby się to więcej nie powtórzyło. – po raz kolejny beznamiętnie odpowiedział uczeń.
- Hmpf. Mam taka nadzieję. Rozejść się do ławek, wyciągnąć zeszyty i zaczynamy lekcje. I żeby mi się to więcej nie powtórzyło! – krzyknął jeszcze za oddalającą się trójką.
Takeshi usiadł, po raz kolejny wściekły na siebie, że nie zareagował w odpowiedni sposób. Wyciągnął zeszyt z ławki i położył się na niej. Niestety, nie udało mu się odpłynąć za daleko z myślami, bowiem od razu zagadał do niego słodki głos Kasumi..
- Oj, biedaku.. Kazuki to kawał dziada, ale nie przejmuj się nim, on nikogo nie lubi, zresztą jest tak wredny, że z wzajemnością. – tu dziewczyna zniżyła ton i przybliżyła się do leżącego Takeshiego – plotki chodzą, że do tej pory żadna kobieta go nie chciała. W sumie trudno się dziwić...
- Doprawdy? Bardzo interesujące... – odpowiedział chłopak lekceważącym tonem, nie racząc nawet podnieść głowy z ławki.
- Ej! Czemu jesteś tak niemiły? Czy to tak wiele podnieść głowę i spojrzeć się na osobę która do ciebie coś mówi? Staram się cię pocieszyć, ale ciągle mnie ignorujesz... – wybuchnęła w końcu dziewczyna.
- Hej, hej spokojnie... – powiedział Takeshi podnosząc głowę i patrząc się dziewczynie w oczy – po prostu nie mam dzisiaj nastroju na pogadanki, więc byłbym wdzięczny gdybyś zostawiła mnie w spokoju.. proszę?
- Hm. Jak sobie chcesz – Kasumi odwróciła się zniesmaczona, ale i spokojniejsza.


Po dłuższej chwili Takeshi wstał z ławki.
-Podejdę do nauczyciela, wyjmę spluwę, wsadzę mu w ten głupi ryj i pociągnę za spust... taaak, to dobry pomysł – pomyślał. Niestety, życie nie jest takie proste, bowiem zamiast zrobić cokolwiek, stał on dalej sparaliżowany przy swojej ławce, serce kołatało mu w piersiach jakby właśnie przebiegł dystans półtora kilometra w czasie mniejszym niż 4 minuty. Nauczyciel zauważył go i przerwał swój wykład.
- Takeshi, o co chodzi?
- Ja... muszę do toalety. – odpowiedział naprędce chłopak, wściekły na swoje tchórzostwo
- Nie strasz mnie więcej.. Idź, tylko wróć szybko.
Chcąc nie chcąc udał się korytarzem do ubikacji..
- Kurwa mać!! Jak mogłem... znowu stchórzyłem... kurwa, nienawidzę siebie! – klnąc w duchu tak oto przemierzał korytarz aż do celu swojej podróży.
- Po cholerę tu w ogóle przyszedłem? Ale z drugiej strony, chyba nie zaszkodzi pomyśleć chwilę w spokoju, z dala od upierdliwej Kasumi... – to pomyślawszy wszedł do toalety.
Puścił wodę z umywalki, umył twarz i wrzasnął na całe gardło, uderzając przy okazji pięścią w armaturę:
- KURWA MAĆ!!
W tym momencie stało się coś, czego nie spodziewał. Z kabiny za nim wyszedł nie kto inny, jak Chiba. Fagas Kumiko. Był to wysoki, przypakowany cwaniaczek, ogolony na łyso. Takeshi aż zaniemówił gdy go zobaczył.
- Co jest kurduplu? Dalej nie możesz przełknąć tego, że Kumiko wybrała lepszego z nas? – Powiedział z cwaniackim uśmieszkiem na ustach, próbując odkręcić wodę z kranu.
Takeshi nie wytrzymał. Buzująca w nim krew osiągnęła właśnie temperaturę wrzenia. Wyciągnął broń z kabury, i silnym kopniakiem z pół obrotu posłał Chibę z powrotem do kabiny. Zanim ten zdążył ogarnąć co się dzieje i dlaczego znowu siedzi na sedesie, Takeshi już podchodził do niego z wycelowanym Glockiem, idealnie w jego głowę. Dysząc ciężko, powiedział:
- Ty skurwysynu... jak śmiałeś... JAK ŚMIAŁEŚ DOTKNĄĆ MOJĄ KUMIKO TYMI BRUDNYMI ŁAPAMI?!! Wszyscy... tylko nie taki debil jak ty! – Wykrzyczał mu w twarz Takeshi
- Ej... stary, wyluzuj.. co? Ja tylko... korzystałem z okazji, wiesz jak jest... – próbował ratować sytuację
- Wyluzuj...? Ja jestem spokojny... Właśnie ze stoickim spokojem wpakuje ci kulę w łeb, jak ci się ten pomysł podoba, co? – mówiąc to odbezpieczył broń.
- Nie zrobisz tego. Nie masz jaj – odzyskał swoją zwykłą pewność Chiba, widząc, że Takeshi powrócił do swojego w miarę normalnego tonu. Był to błąd.
- Nie zrobię.. tak? Zobaczmy... jakieś ostatnie słowa, śmieciu? – odpowiedział Takeshi dysząc ciężko, trzymając dygocący paluch na spuście.
- Nie zrobisz. Nie masz ja... – nie dokończył. Kula z najmniej śmiercionośnego jednoręcznego pistoletu świata zrobiła całkiem niezłą dziurę na wylot między jego oczami. Krew i kawałki mózgu oraz czaszki robryzgały się bezwładnie na ścianie za nim, natomiast samo ciało opadło bezwiednie na swój prawy bok. Pokrwawiony trup i kałuża czerwonej pożogi znalazły się na ziemi. Niespodziewanie, Takeshi upadł na kolana. Przez chwilę próbował złapać oddech, gdy nagle usłyszał przerażający, niski pisk w środku swojej głowy. Chwycił się za włosy i skulił, dysząc ciężko.
- AAAAA~!!! – zaczął krzyczeć. To co zobaczył przyprawiło go o dreszcze: jego postrzeganie zmieniło się, zaczął widzieć wszystko jakby przez krwistoczerwoną mgłę, na dodatek wszędzie widząc plamy krwi. Moment później wszystko pozornie wróciło do normy. Po chwili w bezruchu w końcu zebrał się w sobie.
- A więc to tak smakuje... pierwsze zabójstwo. Nie jest tak źle... – powiedział na głos. Wstał, po czym spojrzał na swoje dzieło. Czerwona pożoga pokrywała dotychczas nieskazitelnie białą kabinę, natomiast sam dewiant miał na sobie ten sam ironiczny uśmieszek jak zawsze. Z tym wyjątkiem, że z idealnie zrobioną dziurą między oczami i twarzą pokrytą bordową posoką.
- Masz za swoje. Należało ci się, skurwysynie... – powiedział po czym zabezpieczył oraz schował broń i umył ręce splamione krwią. Następnie zamknął kabinę, żeby nikt niepowołany nie spotkał dewianta zbyt wcześnie.
- Nie ma co wzbudzać paniki. Jeszcze nie.. – mówiąc to, wytarł z podłogi resztki krwi, która wylała się z ciała. – Cóż, chyba czas już wracać. Teraz na pewno uda mi się zajebać tego skurwiałego nauczyciela od siedmiu boleści... – mówiąc to podszedł do umywalki i zaczął myć ręce. Przy wyjściu jeszcze raz rzucił okiem, czy zabezpieczył odpowiednio swoje dzieło. Jego uwagę przykuł drobny przedmiot...
- Ha, ha... wtopa. Zdarza się najlepszym, co dopiero takim nowicjuszom jak ja... pozostawiona łuska na polu zbrodni powoduje niemal natychmiastową identyfikację. Jak można o tym zapomnieć... – powiedział, po czym wziął ją i schował do kieszeni. – Ałć, jeszcze gorąca..

Udał się powolnym krokiem do klasy. Czuł, że coś w nim pękło. Pozbył się uczuć. Pozbył się wszelkich zasad, blokad moralnych. Wiedział doskonale – stał się maszyną do zabijania. Nabył wystarczającej pewności siebie, aby wykończyć nauczyciela i swoją ex. Podchodząc do drzwi swojej klasy, spojrzał nerwowo na zegarek.
- Co? Cała akcja zajęła mi niecałe piętnaście minut? Nie powiem, poczułem się jak profesjonalista, szczególnie że zostało mi około pół godziny na zajebanie tego skurwysyna... powinno być teraz z górki. – zaczął bełkotać sam do siebie. Wszedł do klasy i na progu powiedział
- Profesorze... potrzebna jest pilna interwencja. Mógłbym pana na chwilę prosić? To ważne.
Cała klasa zastygła w konsternacji i spojrzała się pytającym wzrokiem na Takeshiego. Ten stał niewzruszony i cały czas patrzył się w oczy profesorowi. Ten drugi w końcu wyrzucił z siebie:
- Takeshi.. O co chodzi? Mówże szybko młody człowieku.
- Nie mogę tego powiedzieć przy wszystkich, to jest wrażliwa sprawa. I prosiłbym się pospieszyć, nie ma zbyt wiele czasu.
- Widzisz chyba dobrze że mamy lekcje, siadaj, już wystarczająco dużo czasu przez ciebie zmarnowaliśmy. To może po...
- Nie, psorze, to NIE MOŻE poczekać. Prosiłbym pana na korytarz. – przerwał mu ze stanowczością w głosie. Profesor uległ.
- Niech ci będzie, lepiej tylko żeby to było coś ważnego. Klasa, dokończycie czytać rozdział czternasty, a ja idę sprawdzić o co chodzi Takeshiemu. Wyszli na korytarz.
- O co tym razem chodzi młody człowieku?
- Proszę za mną. Mam podejrzenia, że dwójka uczniów pali marihuanę w kabinie, widziałem dziwnie pachnący dym nad kabiną w toalecie i stłumione głosy, kiedy wszedłem do toalety. – wymyślił naprędce. Okazało się, że trafił w dziesiątkę, bowiem podekscytowany belfer zatarł ręce z uciechy
- No, no, Takeshi... Nawet jeśli ta dwójka zdążyła opuścić kabinę, to mając dowody łatwo dojdziemy kto dopuścił się do złamania regulaminu. Wreszcie na coś się przydałeś. – pochwalił chłopca Kazuki.
- Taa, oczywiście, twój parchaty łeb wietrzący spiski tam gdzie ich nie ma też się na coś przydał, wpadłeś w sidła nastolatka, dumny jesteś z siebie, człowieku? – zripostował w głębi ducha Takeshi.
W końcu dotarli do toalety. Otwarli drzwi i Takeshi odetchnął z ulgą: toaleta zostawiona została w takim samym stanie, jakim ją opuścił.
- To ta kabina. – Powiedział wskazując na kabinę, w której zabity został Chiba. Niech pan zajrzy.
Podekscytowany nauczyciel podszedł szybkim krokiem do kabiny. W międzyczasie Takeshi zablokował wejście do toalety kijem od mopa, który leżał nieopodal. Kazuki otworzył drzwi do kabiny...
- Co to ma być...?!
Odskoczył od drzwi jak oparzony. Widać było jak krople potu spływają po jego twarzy, słychać było jak serce zaczęło mu łomotać w piersiach. Takeshi stał obok z rękami skrzyżowanymi na piersiach i uśmiechem szaleńca wymalowanym na twarzy.
- Takeshi... Co to ma znaczyć... dlaczego w kabinie leży martwy Chiba... czy ty... Takeshi?! Co tu się kurwa mać dzieje?! – nauczyciel był wyraźnie wzburzony.
- Taki mądry nauczyciel... kierujący się zasadami, prawami. A w przypadku, gdy coś pójdzie nie po jego myśli w sekundzie traci wiarę i już nie wie co robić dalej. – Takeshi ciągle miał swój kpiący uśmieszek na ustach.
- Takeshi.. co ty mówisz..? – odparł nauczyciel będący już na skraju załamania.
- Nie ma znaczenia co ja mówię... chociaż... z drugiej strony, ma, bo będą to ostatnie słowa które usłyszysz w swoim marnym życiu – mówiąc to chwycił nauczyciela za koszulę i wrzucił go do kabiny. Patrząc na niego pogardliwym wzrokiem wyciągnął z kabury pistolet i wyciągnął w kierunku nauczyciela.
- Takeshi... Co ty... To ty... zrobiłeś to... zabiłeś Chibę? – wystękał nauczyciel.
- Tak, zabiłem go. Zdziwiony, że najbardziej spokojny, małomówny uczeń, sięgnął po broń i zabił?
- Ja... Takeshi... dlaczego... dlaczego go zabiłeś? Co ty w ogóle planujesz?! – panika nie opuszczała nauczyciela.
- Co ja planuje? Zemsty... pamiętasz skurwielu, jak wycierałeś sobie mną mordę, kiedy nie miałeś nikogo innego do wyżycia się? Te wszystkie wyzwiska, pyskówki... wrzeszczałeś tylko na mnie, na nikogo więcej, bo ja się nie odgryzam! Myślisz.. Myślisz, że ja nie mam uczuć?! Nawet niecałe pół godziny temu, nie pozostawiłeś na mnie suchej nitki! Nie tylko ja się spóźniłem, ale oczywiście, tylko ja musiałem zostać zbesztany! Mimo że koło mnie stały dwie inne osoby, równie winne jak ja! Dlaczego... Dlaczego tylko ja?! – Wykrzyczał mu w twarz Takeshi. Cała złość na nauczyciela, która gromadziła się w nim od momentu przekroczenia przez niego progu szkoły w tym momencie eksplodowała. Takeshi dyszał ciężko, cały czas trzymając broń na wysokości głowy nauczyciela. Ten zaś dyszał ciężko przez dłuższą chwilę, nie wiedząc co odpowiedzieć, na tak oczywiste zarzuty swojego ucznia. Wiedział bowiem dobrze, że jego postępowanie wobec ucznia było naganne, zrobił z niego kozła ofiarnego, poniekąd przyczynił się do odepchnięcia go od innych osób w klasie... jedyne co zdołał zrobić to wybąkać:
- Takeshi... ja... przepra...
- PRZEPRASZAM? – przerwał mu brutalnie uczeń – Ty mnie PRZEPRASZASZ? – w tym momencie Takeshi zaśmiał się głośno przerażającym śmiechem. Nauczyciel przestraszył się nie na żarty i tylko wpatrywał się wystraszonym wzrokiem w lufę pistoletu.
- Powiedzmy sobie szczerze... – zaczął Takeshi opanowując się - twoje „przeprosiny” nie robią na mnie żadnego wrażenia. Są to tylko puste słowa których znaczenia nigdy byś nie dowiódł... I nigdy nie dowiedziesz, bowiem twój żywot kończy się tu i teraz. Żegnaj śmieciu...
Mówiąc to wystrzelił mu prosto w brzuch. Nauczyciel ryknął przeraźliwie i osunął się na ziemię, kuląc się z bólu. Takeshi zaśmiał się znowu. W tym samym momencie nauczyciel zwymiotował krwią przed nogami ucznia.
- Mam nadzieje, że ten ból fizyczny chociaż w małym procencie zobrazował ci ból psychiczny, przez jaki ja przechodziłem, przez ostatnie kilka miesięcy.. a teraz zdychaj.
Nauczyciel spojrzał błagalnymi oczami na ucznia. Ten nie wahał się już więcej. Spojrzał z pogardą na nauczyciela i pociągnął za spust. Kula trafiła gdzieś w okolicach skroni nauczyciela, niemniej jednak spełniła swoją rolę. Nauczyciel padł martwy z mieszanką bólu i przerażenia wymalowaną na twarzy. Takeshi spojrzał na swoje dzieło i splunął tuż przed głową nauczyciela.
- Masz za swoje.. mogłeś pocierpieć trochę dłużej, ale liczę na to że szatan zajmie się tobą odpowiednio w piekle...
Powiedział to i wyszedł z toalety. Nie martwił się już pozostawionym na samopas ciałem, wiedział bowiem, że i tak prędzej czy później ktoś znajdzie ciało.
- A więc została jeszcze jedna osoba.. dobrze, bardzo dobrze. Pozostaje tylko kwestia jak to załatwić.. – zamyślił się Takeshi jednocześnie zbliżając się w stronę swojej klasy. Odruchowo już spojrzał na zegarek..
- Zostało nieco ponad 20 minut... Wystarczy. Pozostaje tylko kwestia wywabienia tej suki Kumiko... – kontynuował swe myśli.

Dochodził już do klasy. Nie myślał już za wiele, jego cel był jasno wyznaczony, a on sam zdeterminowany by go osiągnąć. Po dwóch dokonanych morderstwach, trzecie wydawało się już tylko kwestią czasu. Nie miał oporów. Jego dusza była, pozornie, spokojna i idąc uśmiechał się lekko. Jednakże, na chwilę wejścia do klasy postanowił wrócić do swojej dawnej formy: nieśmiałego, stojącego z boku Takeshiego. Doszedł do drzwi klasy. Dobiegały go głosy swawolnych rozmów jego znajomych z klasy... niewiele czekając nacisnął na klamkę i wszedł do środka. Głosy momentalnie ucichły i cała uwaga została skupiona na nim.
- Co jest, Takeshi? – powiedział Nakamura – Gdzie jest profesor Kazuki?
- On..yyy... jeszcze nie skończyliśmy. – odpowiedział Takeshi – nauczyciel kazał mi przyprowadzić Kumiko. Kumiko gdybyś mogła...
- Mhm, oczywiście... – odpowiedziała niechętnie dziewczyna, powoli wstając od swojego biurka w którym rozmawiała z koleżankami. Nakamura spojrzał najpierw na Kumiko, potem na Takeshiego i zapytał tego drugiego:
- Ej.. Take. Powiedz nam, o co chodzi? Czemu najpierw potrzebowałeś Kazukiego, a teraz on prosi do siebie Kumiko? To się robi coraz dziwniejsze...
- Przyjdzie nauczyciel i wszystko wam wytłumaczy. – uciął Takeshi – A teraz im szybciej dostarczę mu Kumiko, tym prędzej zakończymy ten cyrk.
Nakamura wydawał się być zadowolony z takiej odpowiedzi.
- Chodź, chodź... – ponaglił dziewczynę.
- Idę już, no... – Kumiko podeszła do Takeshiego. Obaj kierowali się do wyjścia, gdy zatrzymał ich głos Kasumi:
- Takeshi~! Coś czerwonego spływa ci po prawym policzku!
Takeshi zamarł w bezruchu. Jego puls przyspieszył, na czole pojawiły się kropelki potu. Był pewien że jego perfekcyjny plan zawiódł.
Jak mogłem... Jak mogłem zapomnieć, żeby przejrzeć się w głupim lustrze przed wyjściem z łazienki?! Pomyśleć, że to może zawalić cały plan... myśl! Myśl, jak to odplątać... – zatopił się w chaotycznych myślach. W końcu wydukał
- Ja.. no to znaczy, tego.. – zaczął się nerwowo drapać po głowie – zadrapałem się o drzwi no... w drodze do klasy – zaczął się nerwowo uśmiechać. Kumiko popatrzyła na niego z politowaniem, Kasumi natomiast stwierdziła:
- Ciapa! Następnym razem uważaj.. – stwierdziła wyraźnie uradowana Kasumi.
- Dobrze, dobrze, będę... – powiedział po czym wytarł twarz rękawem i opuścił salę z Kumiko,
- Eh.. Więc? Gdzie idziemy? I o co te całe zamieszanie, Takeshi? W ogóle to czemu mnie wyznaczył Kazuki? – zaczęła bombardować go pytaniami jego ex.
- Uspokój się... idziemy do damskiej toalety. A po co to się dowiesz na miejscu.
- Kya~, Takeshi, ty zboczeńcu, nie możemy, wiesz dobrze, że chodzę TERAZ z Chibą – zaczęła ironizować dziewczyna. Takeshi tylko uśmiechnął się.
- Tak, tak, oczywiście, nawet bym nie chciał..
- O czyżby...? W takim razie co znaczył ten sms tydzień temu, hmm, kochasiu...?
- Nic nie znaczył, byłem pijany – odpowiedział chłodno Takeshi
- Ta, jasne.. Tak w ogóle, po co JA jestem wam potrzebna? Nie mógłby pójść ktoś inny?
- Nie mógłby, ponieważ to TY jesteś przewodniczącą klasy…
- Mhm, jasne, jasne…
Nie mówiąc już nic więcej doszli do drzwi od damskiej toalety.
- Panie przodem – powiedział Takeshi do Kumiko otwierając drzwi do toalety i zapraszając dziewczynę do środka.
- Hmpf. Kto by pomyślał, że z ciebie taki dżentelmen... – powiedziała, po czym weszła do toalety. Takeshi wszedł za nią i zamknął drzwi.
- Więc? O co chodzi? Przecież tu nikogo nie ma... – oznajmiła po krótkim obchodzie łazienki, a następnie spojrzała na Takeshiego. Ten tylko się uśmiechnął i powiedział:
- Oczywiście, że nie, nauczyciel leży martwy w toalecie obok.
Kumiko spojrzała na niego ze zdziwieniem w oczach, po czym wybuchnęła gromkim śmiechem. Przez chwilę próbowała dojść do siebie, w tym czasie Takeshi stał niewzruszony z wyrazem pogardy na ustach. W końcu dziewczyna wydukała:
- Takeshi... idioto... wziąłeś mnie tu tylko po to, żeby powiedzieć coś tak absurdalnego? Aż mnie brzuch zabolał ze śmiechu...
Takeshi nic nie mówił tylko podszedł do dziewczyny i uderzył ją otwartą dłonią prosto w twarz. Uderzenie było na tyle silne, że dziewczyna poślizgnęła się i upadła na ziemię, podpierając się o kabinę. Z jej twarzy znikł zwykły uśmiech, pojawił się natomiast wyraz strachu i przerażenia. W końcu wydukała:
- Take... co ty zamierzasz zrobić... w tym miejscu...?
- A jak myślisz, głupia suko? – odpowiedział wyjmując jednocześnie broń z kabury. Dziewczyna pisnęła.
- Ale... o co tu chodzi... czemu masz broń... ty naprawdę... ty naprawdę zabiłeś nauczyciela?! – wystękała dziewczyna.
- Tak, zabiłem go. Zrobiłem to samo z tym twoim fagasem, Chibą, chociaż jego zabójstwa nie planowałem. Mógł się nie wpierdalać między wódkę a zakąskę...
- Takeshi... czemu...? – Dziewczyna była zdesperowana mu uwierzyć, choćby ze względu na widok pokrwawionej broni niecały metr od jej głowy.
- Czemu ich zabiłem, czy czemu ty jesteś następna w kolejce?
Dziewczyna pisnęła i nie odpowiedziała. Takeshi uważnie ją obserwował, gdy ta nagle w przypływie odwagi wstała na równe nogi i rzuciła się do drzwi. Jednakże, refleks i siła Takeshiego pozwoliły mu błyskawicznie zareagować: za jednym sprawnym zamachem ręką dziewczyna dostała w twarz z kolby pistoletu i odrzuciło ją to znowu na ścianę, tym razem z pokrwawionym nosem. Zaczęła dyszeć ciężko, w tym momencie Takeshi zaczął produkować swój monolog:
- Jak już widziałaś, twoje próby są daremne, więc nie utrudniaj mi pracy. A teraz powracamy do twojego pytania.. Mimo tego, że nie zostało nam za wiele czasu wytłumaczę ci wszystko.
Dziewczyna tylko patrzyła się na Takeshiego wystraszonym wzrokiem. Chłopak kontynuował:
- Pytałaś się „czemu..?” A więc odpowiem ci... bo was znienawidziłem. Tego popierdolonego nauczyciela, za ciągłe czepianie się mnie, wyżywanie się na mnie, ciągłe obarczanie winą... Nigdy nie wiedziałaś jak to jest być ciągle kozłem ofiarnym, nigdy nie uświadczyłaś tego uczucia bycia besztanym ciągle, z powodu małej błahostki...Ale to nic w porównaniu do ciebie, głupia zdziro.. – dziewczyna, która przy ścianie drżała ze strachu, wzdrygnęła się jeszcze bardziej usłyszawszy niezbyt miłe słowa skierowanie w kierunku swojej osoby – Nie zdajesz sobie sprawy przez co przechodziłem w tamtym okresie.. śmierć ciotki i jej nienarodzonego dziecka, choroba matki... dobrze o tym wiedziałaś. Ale, w momencie kiedy potrzebowałem cię najbardziej okazałaś się być zwykła dziwką. Jak tylko spuściłem z ciebie oko, od razu poleciałaś do tego fagasa. Myślałaś że nie wiem? – Odpowiedział na jej zdziwiony wyraz twarzy. Dziewczyna spuściła wzrok, krew spływała jej po policzku prosto na dolną część szkolnego mundurka, jednakże ona sama bała się podnieść chociażby rękę, by wytrzeć twarz. W końcu otworzyła usta by coś powiedzieć, ale natychmiast przerwał jej Takeshi:
- Tylko mi kurwa nie mów, że będziesz mnie teraz przepraszać. Myślisz, że jedno głupie słowo pozwoli ci wyjść stąd tak ot?! Myślisz... że wybaczyłbym ci to, że przez tydzień nie odpisywałaś, nie odbierałaś telefonów, a potem jak gdyby nigdy nic przychodzisz do mnie z tekstem „nie wychodzi nam ostatnio, zakończmy ten związek bez przyszłości, ale chyba pozostaniemy przyjaciółmi?” ?! Oh, oczywiście, z miłą chęcią, gdyby nie fakt, że po wszystkim zapomniałaś w ogóle o moim istnieniu... mimo, że pół miesiąca wcześniej zarzekałaś się, że mnie kochasz... To bolało.
Dziewczyna nic nie mówiła. Łzy popłynęły jej policzkach mieszając się z krwią. Nie miała już sił podnieść się, nie miała sił, by otrzeć twarz, nie miała sił, by popatrzeć na Takeshiego. Ten z kolei stał niewzruszony z pistoletem w dłoni, na którym wyschła już krew poprzedniej ofiary. Uniósł go na wysokości głowy dziewczyny, już miał bez pożegnania zakończyć tą żałosną scenę, gdy niespodziewanie dziewczyna oznajmiła ochrypłym głosem:
- Masz rację... jestem żałosną istotą. Nigdy bym się nie spodziewała, że dowiesz się o nim...
- I to cię jakoś usprawiedliwia? – zapytał kpiąco Takeshi
- Nie... Po prostu... Cholera... nie wiedziałam, że to cię aż tak dotknie...
W tym momencie chłopak zaśmiał się kpiąco.
- Kolejna wyzwolona kobiecina, sądząca, że facet nie ma uczuć? Od tej strony cię nie znałem... Ale nie dziwi mnie to. Od samego początku nie byłaś ze mną szczera...
- To nie tak..! Ja...
- Ciągle tylko „ja”, „jestem”... – przerwał jej Takeshi – nigdy nie interesowałaś czymś, co było dalej niż czubek twojego własnego nosa. Wiesz co? Mam dość tej żałosnej pogadanki.
Mówiąc to wycelował pistolet na wysokości głowy dziewczyny
- Jeżeli chcesz powiedzieć coś, co mnie będzie prześladować do końca życia, w chwilach zwątpienia, teraz masz na to najlepszą okazję. Póki nie skończy mi się cierpliwość, to jest..
Dziewczyna była całkowicie przytłoczona i zrezygnowana. Po krótkiej chwili wzięła głęboki oddech i powiedziała:
- Przepraszam... To chyba tyle. Chciałam również żebyś wiedział... że... kiedy mówiłam, że kocham, kochałam naprawdę... Naprawdę, nic nie możemy z tym zrobić...? Zacząć od nowa…?
- Nie, nie możemy. Żegnaj.
Dziewczyna zamknęła oczy i spuściła głowę. Chłopak natomiast z drżącą ręką poprawił cel i nacisnął na spust. Kumiko została postrzelona w głowę a jej ciało wylądowało na ścianie za nią. Dygocący paluch Takeshiego omyłkowo drugi raz pociągnął za spust i tym razem kula trafiła dziewczynę w serce.
Chłopak opuścił broń, stał przez moment nad ciałem swojej byłej dziewczyny, patrząc chłodnym wzrokiem na nią. Powoli docierało do niego to co zrobił… to, że zabił swoją jedyną miłość…
- Cholera… przecież… tak jest lepiej… ona sobie na to zasłużyła… więc skąd to dziwne uczucie..?
W tym momencie otrzeźwiał zupełnie. Do jego obsesyjnie nastawionej świadomości dotarło wreszcie to co się wydarzyło; zabił, i to osobę którą kochał z całego serca. W oczach Takeshiego pojawiły się łzy, upuścił po chwili broń, która z głośnym hukiem odbiła się od posadzki. Następnie podszedł w łzach do ciała dziewczyny, uklęknął przed nim i zaczął płakać na jej ramieniu.
- Nie wierzę… co ja zrobiłem… Kumiko... Kumiko! – bezskutecznie nawoływał do dziewczyny. Nic to jednak nie dało. Po dłuższej chwili rozpaczy, ze łzami w oczach sięgnął po pistolet leżący nieopodal. Bez dłuższej chwili zastanowienia wsadził go sobie do ust.
- Ja pierdolę… jak mogłem być takim idiotą… Kumiko, mam nadzieje że w zaświatach spotkamy się i będziesz w stanie mi wybaczyć, mnie, kretynowi… - mówiąc to spojrzał swojej wybrance w oczy, jego łzy ściekały po policzkach prosto na ranę w sercu dziewczyny. Chłopak zacisnął palce i pistolet wystrzelił po raz ostatni…

Ciała nastolatków i nauczyciela zostały znalezione w mniej niż pół godziny po zdarzeniu, można by nawet rzec, że odrobina szczęścia i można by było zapobiec tragedii. Jednakże… tak się nie stało. Klasa Takeshiego, podejrzewając chłopaka o oszustwo zaczęła na własną rękę poszukiwania, co ironiczne, zwłoki zostały odnalezione przypadkowo, kiedy jestem z uczestników poszukiwań musiał udać się za potrzebą. Początkowo nie mogli uwierzyć w to co się zdarzyło. Kiedy dotarło do nich, wszyscy byli zrozpaczeni, i obwiniali sami siebie nawzajem… Szkoła po tym zdarzeniu postanowiła wstrzymać lekcje na tydzień, by zapewnić minimum opieki psychologicznej. Mimo wszystko był to błąd.

Ładna dziewczyna o rudych włosach leżała w łóżku w aksamitnej pościeli, patrząc się zamyślonym wzrokiem wprost przed siebie. Do pomieszczenia weszła kobieta posiadająca równie cudowną urodę, jednakże wyraźnie było widać, że jest ona o wiele starsza od dziewczęcia leżącego w łóżku. Trudno też się temu dziwić, wszakże była ona jej matką…
- Co chcesz, matko? – spytała Kasumi, nie odrywając wzroku z sufitu
- Spytać cię, jak się czujesz.. wszystko w porządku? – odpowiedziała kobieta.
Dziewczyna spojrzała się na matkę uśmiechając się lekko
- Tak, oczywiście że wszystko w porządku… potrzebuje tylko czasu, na… na przemyślenie kilku rzeczy
- To dobrze, nie przejmuj się tak tym incydentem skarbie. W każdym razie, my z ojcem musimy już jechać do pracy, zostawiliśmy ci śniadanie na stole, weź je kiedy tylko będziesz miała ochotę.
- Dzięki, mamo.
Usłyszawszy to, starsza kobieta uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Jeszcze przez chwilę słychać było krzątaninę związaną z przygotowywaniem się rodziców dziewczyny do wyjazdu, po czym wszystko ucichło. Sama Kasumi natomiast wstała z łóżka i chwiejnym krokiem zbliżyła się do swojego biurka, po czym usiadła przy nim. Serce biło jej jak oszalałe, jednakże dziewczyna była pewna tego, co chce zrobić. Otworzyła szufladę i wyjęła z niej garść jakiś prochów oraz całą butelkę Jack Danielsa. Otworzyła ją i wzięła łyk.
- Brr, jakie to niedobre.. – wzdrygnęła się dziewczyna, która nigdy wcześniej nie miała w ustach alkoholu.
- Na moje szczęście, nie ma to już znaczenia, bowiem i tak za niedługo stracę jakikolwiek kontakt z otaczającym mnie światem… Takeshi, mam nadzieję że w zaświatach czekasz na mnie.
Powiedziała to i wzieła garść tabletek rozsypanych na biurku. Przez moment żuła je, po czym sięgnęła po butelkę whisky i zaczęła pić. Widać było, jak się męczy, przy czym szkarłatny płyn spływał jej po policzku prosto na piżamę. Po chwili, dziewczyna opadła z sił i wypuściła butelkę z rąk, której pozostała zawartość rozlała się po podłodze. Sama natomiast spadła bezwładnie z krzesła, żeby więcej się już nie podnieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz